Ojciec Joseph Gill

Św. Tomasz z Akwinu uczył, iż „balans jest cnotą”. Za dużo jednej rzeczy stanowi problem, tak jak i czegoś niedobór. Istnieje „złoty środek” między obżeraniem się a głodowaniem, pomiędzy pracoholizmem a lenistwem. Trzeba więc dążyć do tej równowagi pomiędzy dwiema skrajnościami!

Dotyczy to także życia duchowego. Brak modlenia się jest zły, źle jednak też jest modlić się na tyle dużo, że aż zaniedbuje się codzienne obowiązki. Problemem jest niedbanie o grzeszenie – lecz problematyczne także jest zbędne skupianie się na grzechu, z lękiem o bycie potępionym oraz nieustannym poczuciem braku wartości.

Chcę dziś się skupić na tym ostatnim. Przez 10 posługi duszpasterskiej spotkałem dużo ludzi zmagających się z religijną skrupulatnością – czyli z zaburzeniem duchowym i psychicznym nacechowanym nadmiernym poczuciem winy co do moralności i religijności. Ludzie tacy są przekonani, że mocno zgrzeszyli, nawet gdy obiektywnie patrząc wcale tak nie jest. Wyolbrzymiają oni każde małe przewinienie z mylnym przekonaniem, iż te małe nieważne rzeczy są śmiertelnym złem. Występuje przy tym często tragiczny i obsesyjny lęk przed byciem potępionym, przed nadmiernie osądzającym Bogiem oraz pojawia się chęć spowiadania się częściej niż to potrzebne.

Z psychologicznego punktu widzenia religijna skrupulatność jest mocno powiązana z zaburzeniem obsesyjno-kompulsywnym. Obsesje (niepożądane i natarczywe myśli) to zbytnie poczucie winy, jakie osoba doświadcza przez choćby najmniejszy z grzechów. Kompulsje (tak zwane działania rytualne mające na celu zrekompensowanie obsesji) to na przykład za częsta spowiedź, zbyt ciężkie pokutowanie czy życie modlitewne, które jest za surowe lub odbywane głównie z lęku.

Jednym ze znaków, że ktoś cierpi na religijną skrupulatność jest za częsta spowiedź. Jest ona cudownym darem, dostępnym na co dzień lecz biskupi radzą Katolikom spowiedź raz w miesiącu. Ja sam korzystam z tego Sakramentu co dwa tygodnie, są też tacy, którzy przychodzą co tydzień, zwłaszcza gdy ciąży im ciężki grzech śmiertelny, jednak jak osoba chce spowiadać się wiele razy w tygodniu, warto rozważyć, czy w chodzi o tę właśnie religijną skrupulatność.

Kolejnym znakiem może być poczucie, że ktoś jest cały czas w stanie grzechu i nigdy nie podoba się Panu Bogu. Przypomnę zatem czym jest grzech śmiertelny. Są jedynie 3 główne rodzaje grzechów śmiertelnych, poopełnianych przez większość Chrześcijan:

– umyślne opuszczanie Mszy św. w niedziele albo Święta Obowiązkowe (gdy chorujesz a więc nie możesz przyjść na Mszę, jesteś z tego obowiązku zwolniony – nie spowiadaj się więc gdy opuszczasz Mszę przez chorobę!);

– celowe i dobrowolne popełnienie grzechu seksualnego (spójrz i tu, że także musi być to celowe i zamierzone – niepożądana myśl seksualna, nawet jeżeli chwilkę trwa, NIE jest ona grzechem śmiertelnym lecz pokusą. Wszystkie niepożądane myśli, jakich nie przywołujemy dobrowolnie, NIE są grzeszne). Natomiast wszystkie dobrowolnie podjęte akty seksualne, poza obcowaniem małżeńskim otwartym na poczęcie życia, są śmiertelnie grzeszne (w tym dobrowolne oglądanie  pornografii);

– dobrowolne upijanie się albo branie nielegalnych narkotyków.

Prawdą jest, iż są także inne grzechy śmiertelne (jak morderstwo, poważna kradzież itp.), lecz są bardzo rzadkie. Wspomniane grzechy są trzema najczęściej wyznawanymi przez praktykujących Chrześcijan.

Zwróć uwagę jednak, iż wszystkie one są CELOWE – nie da się przez przypadek popełnić śmiertelnego grzechu! Gdy jest jakakolwiek niepewność czy coś aby na pewno było zamierzone,  można wyjść z założenia, że to NIE jest śmiertelnym grzechem (gdyż koniecznością dla uznania czynu za grzech śmiertelny jest popełnienie przewinienia dużej wagi, CAŁKOWITA dobrowolność oraz CAŁKOWITA świadomość).

Dlaczego jest tak ważne? Otóż dlatego, że jeśli osoba jest przekonana, iż jest w ciągłym stanie grzechu ciężkiego, w nieustannym zagrożeniu utraty zbawienia oraz myśli, iż Pan Bóg ciągle ją osądza i nie jest nigdy z niej zadowolony, to traci radość i wolność żywej wiary w Jezusa Chrystusa! Nasza wiara nie ma się opierać na strachu, lecz na zaufaniu w nieskończone miłosierdzie Boga dla grzeszników. Skrupulatność religijną pozbawia wiarę radości oraz wolności, którą Chrystus przybył dla nas zdobyć!

Istnieje dużo Katolików, którzy być może nie mają tego zaburzenia lecz wciąż nadmiernie skupiają się na swej grzeszności, z towarzyszącym im niezdrowym lękiem czy brakiem pokoju w życiu duchowym postrzegających Pana Boga poprzez pryzmat strachu. Ciągle czują się winni, a rzadko kiedy dość dobrzy. Odprawiają coraz więcej modlitw, koronek, różańców i dobrych uczynków, by może stać się „dość dobrzy”. Próbują zapracować na Bożą miłość zamiast być z Nim w zdrowej relacji. To jest nadal ciemny i pesymistyczny pogląd na Boga, który przecież jest Miłością i samym Miłosierdziem. Wiele ludzi nosi „katolickie poczucie winy”, co najczęściej nie jest zdrowe. Przy takim podejściu także należy poznać głębiej kim jest Bóg i uwierzyć w Jego bezwarunkową miłość do nas, bez względu na to czy jesteśmy wystarczająco „dobrzy” czy też nie.

Co może więc zrobić osoba cierpiąca na to zaburzenie? Najpierw odmawiajcie akty ufności w Miłosierdzie Boże. Przeczytajcir również książkę: „Skrupuły a świętość”.

Wielką pomocą może okazać się Dzienniczek św. Siostry Faustyny, odmawianie Koronki do Miłosierdzia Bożego albo przeczytanie książki pt. “Wierzę w Miłość” ks. Delbee.

Ponadto być może warto porozmawiać o tym z osobą duchowną – a później rzeczywiście zastosować się do jej rady. Poza tym, w ciężkich przypadkach, pomocą może okazać się wizyta u katolickiego psychologa, by pomógł ustalić sposoby radzenia sobie z ciężkim poczuciem winy. Na końcu warto zdać sobie sprawę z tego, iż nawet pewni wielcy święci walczyli z nadmiernym poczuciem winy. Przykładowo, św. Ignacy Loyola pisał: „Po tym jak przez przypadek nadepnąłem na krzyż utworzony z dwóch kawałków słomy, przychodzi mi myśl, iż to grzech… Jest to najprawdopodobniej zbędne poczucie winy i pokusa podpowiadana przez wroga”.

Nasza wiara nie jest w takiego Boga, co tylko czeka by ukarać nas za małe przewinienia. On jest miłosierny oraz pragnie byśmy cieszyli się zwycięstwem, które odniósł! Choć rzeczywiście należy unikać grzechu, to nie powinno nas to przepełniać niepokojem, zbytnią winą czy rozpaczą – a to dlatego, iż Najdroższa Krew Chrystusa jest potężniejsza od naszych grzechów.